top of page
Featured Posts
Poprzednie
wpisy
Tagi
Social Media
  • LinkedIn Ikona społeczna
  • Facebook Basic Square

Mocne i słabe strony lajków

Zaktualizowano: 7 maj 2022

Inspiracją do napisania tego posta był facebookowy wpis Wojciecha Manna, a właściwie czas, po którym ponownie coś udostępnił. W kilkunastu zdaniach postaram się wyjaśnić, dlaczego, z mojego punktu widzenia, lajk lajkowi nierówny, w jaki sposób je zdobywać oraz czy wielkość (fanpage) ma znaczenie?


Dywaguję na ten temat sama ze sobą od dawna i wciąż zastanawiałam się, w jaki sposób przedstawić to, co myślę, żebym nie została źle zrozumiana. Widząc post pana Wojciecha, poczułam impuls. Pojawił się w mojej głowie brakujący element myślowej układanki.


To, co powtarzam moim klientom od początku współpracy – lepiej mieć mniej polubień strony, ale osób faktycznie zainteresowanych, niż kilka set czy tysięcy zupełnie przypadkowych osób. Powód jest prosty – osoby, które polakują profil z przypadku (np. z powodu konkursu, kiedy ich jedynym celem jest zdobycie nagrody), często nie są zainteresowane treścią fanpage, co oznacza, że po jakimś czasie posty przestają być im wyświetlane – algorytm rejestruje spadek zainteresowania, przez co profile te stają się tak zwanymi "martwymi" kontami. Mimochodem zabierają procent (jakże cennych) wyświetleń fanpage.


Wniosek: im więcej nieaktywnych osób na fanpage, tym bardziej Facebook uważa, że dany profil jest nieciekawy, a algorytm przestaje go wspierać, co przekłada się na wyraźny spadek wyświetleń (zasięgów) strony.


Nie neguję tego, że duże fanpage to więcej (biznesowych) możliwości i większa rozpoznawalność, dlatego warto do tego dążyć, jednak...nie na siłę.


like na fanpage

REKLAMY


"Ale ja chcę mieć dużo polubień" – z tym miałam duży problem (w sumie mam dotychczas). Tłumaczenie powyższego często nie jest wystarczającym argumentem dla moich klientów – rozumiem ich – z reguły nie wiedzą, jak działa algorytm i jak wygląda w praktyce ten internetowy świat. Ja pewnie też jeszcze wszystkiego nie wiem, ale dużo obserwuję, analizuję i wyciągam wnioski. Po 2 latach aktywnego prowadzenia fanpage firm z różnych branż, a głównie usługowych, uważam, że jeżeli chcemy mieć szybki wzrost polubień strony, jedynym właściwym sposobem są płatne reklamy z budżetem 800-1000 zł miesięcznie (500 zł to najniższa sensowna według mnie kwota, żeby stale rosnąć i zdobywać pozycję na rynku – przy założeniu, że chcemy mieć duże i rozpoznawalne konto). Z naciskiem na fakt, że przez pierwszy miesiąc lub dwa algorytm uczy się danego odbiorcy. W trzecim miesiącu, uważam, widać najlepsze wyniki.


Równie ważnym elementem w procesie budowania fanpage jest...budżet. Sama ze sobą się dogadałam, że niezależnie od kwoty, jaką dysponuje klient, staram się zrobić wszystko, żeby pokazać skuteczność marketingu internetowego. Jednak momentami czuję, że to walka z wiatrakami, a im niższy miesięczny budżet, tym wyższe oczekiwania. Z początku bardzo mnie to stresowało, ponieważ mniej więcej znam kwoty po których warto się poruszać, żeby osiągnąć dane cele, a mimo to wciąż są, na siłę, zaniżane – niestety nie dzieje się tak względem oczekiwań – to znaczy: "Zrób to samo, ale za 1/3 ceny, okej?" – to nie ma prawa działać. Ale! Zawsze jest inne rozwiązanie. Można samemu prowadzić fanpage.


Reklamy na Facebooku

Okej, ale co ma do tego Wojciech Mann?


Lubię jego posty, więc zawsze angażuję się w czytanie. Algorytm to pamięta. Wtedy wyświetlił mi się nowy wpis pana Wojtka i uświadomiłam sobie, że dawno nic z jego rzeczy nie widziałam. Sprawdziłam, czy algorytm mnie pominął, czy pan Wojciech po prostu nic nie publikował.


Okazało się, że ostatnie publikacje miały miejsce kolejno 30 stycznia (27 tys. polubień) i 31 stycznia (10 tys. polubień). A przez miesiąc...cisza. Dopiero 2 marca pojawił się kolejny wpis, który w chwili powstawania artykułu miał 19 tys. polubień, 2 tys. udostępnień i ponad 450 komentarzy.


Teoretycznie fanpage powinien stracić swoją moc (chociaż nie jest to takie proste przy ponad 240 tys. polubień strony ), a algorytm nie wyświetlać treści. Jednak Pan Wojciech ma idealnie dobrane grono odbiorców – osób, które go lubią i angażują się w pisane przez niego treści.


*Angażują się to znaczy: chętnie komentują, lajkują, udostępniają na swoich tablicach.


Taka sytuacja nie miałaby szans się wydarzyć, gdyby stronę lubiły/obserwowały w większości przypadkowe osoby (czyli sztucznie zbierane polubienia).


KLIENT


Dlatego tak bardzo ważne jest sprecyzowanie swojego odbiorcy (potencjalnego klienta), komunikowanie do i dla niego, stawianie granic (do np. pojawiających się nieprzychylnych komentarzy – co jest naturalne w przypadku dużych kont) oraz przypominania, jakiego rodzaju treści może spodziewać się na danej stronie.


Powyższy tekst to mocno uproszczony schemat, jednak w dużej mierze w ten sposób to funkcjonuje. Liczba polubień strony nie równa się wysokości sprzedaży – istnieje wiele "dużych" kont, które nie generują ruchu oraz "małych", wpływających na sporą sprzedaż produktów czy usług. Podstawą nie jest ilość polubień, a ich jakość (czyli KTO polubił profil).


W razie dodatkowych pytań służę odpowiedzią. I zachęcam do dyskusji – jestem otwarta na nową wiedzę i Twoje osobiste odczucia względem prowadzenia fanpage.


________________________________________


Jeśli wiedza zawarta w artykule wydaje Ci się interesująca lub przydatna, wesprzyj moje działania, stawiając małą biznesową kawę. Z góry dziękuję! - > https://buycoffee.to/diamondspeechmm

Comments


Single Post: Blog_Single_Post_Widget

©2018 by MayMedia Marketing&PR

bottom of page